Z perspektywy

Krakowska perspektywa pozwala na refleksję z dystansu nad odbytą mobilnością, a jednocześnie jej szczegóły nie zdążyły przetworzyć się jeszcze w pamięci. Warto więc na koniec skreślić kilka słów podsumowania.

Nie muszę tego pisać, ale z przyjemnością i szczerze napiszę, że uważam program Erasmus + za świetną inicjatywę. Sądzę, że w wielu obszarach zaniedbujemy dziś podnoszenie kompetencji osób dorosłych. Mobilności, to szansa na to by nie ustawać w swoim rozwoju, co pozytywnie przekłada się przede wszystkim na oddziaływanie na beneficjentów końcowych – w naszym przypadku użytkowników biblioteki.

Istotne jest też bardzo elastyczne podejście do dobrego wykorzystania tej szansy przez uczestników projektu. Ja mam poczucie, że wykorzystałem go w pełni. Nie tylko bowiem podnosiłem kompetencje językowe, ale też z najważniejszego punktu widzenia – odbiorcy poznałem funkcjonowanie wielu cypryjskich instytucji kultury i zapoznałem się z cypryjskimi sposobami promocji narodowego dziedzictwa. To doświadczenie bardzo inspirujące, ale też pokazujące, że to co robimy na co dzień nie odstaje od standardu działań europejskich instytucji kultury, a często je wyprzedza w swej innowacyjności czy staranności o detale.

Pisząc podsumowanie, nie mogę jednak nie odnieść się do miejsca mej mobilności, cypryjskiego Limassol. Jestem głęboko zdegustowany postawą cypryjskich władz i ich brakiem szacunku dla wspólnego stanowiska Unii Europejskiej w sprawie sankcji nałożonych na Rosję, kraj który prowadzi ludobójcze, terrorystyczne działania w Ukrainie. W Limmasol śmiało mogę oszacować, że większość lokali gastronomicznych i duża cześć sklepów to biznes rosyjski, którego właściciele absolutnie tego nie ukrywają, eksponując w nazwach, logotypach rosyjskie barwy i słowa. Na ulicach, w zasadzie jedynie osoby, których karnacja wskazuje na prawdopodobne pochodzenie pozaeuropejskie nie rozmawiają w języku rosyjskim. Znaczącym wyjątkiem są tu instytucje kultury, które zwiedzałem – tam, wśród odwiedzających, dało się usłyszeć wszystkie języki europejskie oprócz rosyjskiego.

Nie czułem się w tym mieście dobrze, a jego mieszkańcy i turyści dawali mi odczuć, że mam do tego podstawy. Na widok emblematów wyrażających solidarność z Ukrainą, byłem w niektórych sklepach traktowany z niechęcią czy wręcz wrogością. Dało się także wyczuć częste, niechętne spojrzenia przechodniów. W naszej szkole językowej oprócz Polaków z Erasmusa również było najwięcej Rosjan. Z większością utrzymywaliśmy dystans, choć na przykład z moją najczęstszą partnerką w konwersacjach pracowało mi się bardzo dobrze. Zdarzyła się jednak też taka sytuacja, gdy dwóch młodych Rosjan poszło do kierowcy szkolnego busa z „petycją”, by nie sadzać z nimi „Ukraińca”, jak mnie nazwali ze względu na widoczne symbole solidarności z Ukrainą. Kierowca ich zlekceważył, a ja, bez przyjemności, ale jednak usiadłem tuż obok dając im do zrozumienia, że nie oddam Rosjanom pola do decyzji, gdzie kto ma siadać.

Jestem odporny na takie sytuacje, konsekwentnie manifestowałem, że jesteśmy na terenie Unii Europejskiej, która wspiera walkę Ukrainy z rosyjskim okupantem, jednak otoczenie nie wpływało na komfort przebywania w tym mieście, a wręcz powiedzmy to wprost – czułem się cały czas jak na wrogim terytorium. Nie mam też żadnych wątpliwości, że w Limassol nie było żadnych dysydentów, opozycjonistów, działaczy antywojennych. Byli to, przynajmniej w większości, Rosjanie jawnie popierający politykę władz swojego kraju, a więc także agresję na Ukrainę. Polskie koleżanki z Erasmusa, które rozpoczęły mobilność tydzień wcześniej przekazały mi film nagrany w tzw. Dniu Zwycięstwa. Kadry zamieszczam poniżej, ale jest dla mnie niewyobrażalne, że na terenie unijnego państwa odbywa się demonstracja jawnie wspierająca agresję na Ukrainę, a uczestnicy maszerują w sowieckich furażerkach, z wstążkami św. Jerzego.

Pozostaje głęboki niesmak i pytanie, czy projekty unijne, takie jak Erasmus + powinny być realizowane w krajach Unii Europejskiej nie szanujących unijnych sankcji i wspierających rosyjski biznes, umożliwiających i wspierających działalność społeczności pochwalających ludobójstwo w Ukrainie? Mimo mojego zachwytu Larnaką, czy Lefkarą, uważam, że projekty europejskie winny odbywać się z uwzględnieniem europejskich wartości i praw człowieka, a zatem w obecnej chwili na pewno nie w Limassol.