Piątek

Piątek, piąteczek, piątunio…. Nie zawsze cieszy jednakowo. W przedostatnim dniu mojego pobytu na Cyprze targają mną różne, ambiwalentne odczucia. Oczywiście tęskno już do Krakowa i wszystkiego co pozostawiłem na długie dwa tygodnie (od lat nie wyjeżdżałem na taki czas), a z drugiej strony nastąpił okres aklimatyzacji w co prawda niespecjalnym Limassolu, ale na w sumie całkiem ładnym Cyprze. W tym ostatnim utwierdziłem się zresztą dopiero dzisiaj, o czym za chwilę. Od lat też, co również dziś sobie uświadomiłem, nie prowadziłem tak uregulowanego trybu życia. To interesujące, ale chyba nie na dłuższą metę, czyli na przykład trzeci tydzień.

Ostatni dzień nauki rozpoczął się cotygodniowym testem. Ponieważ – jak to się mawia w różnych okolicznościach: „nie spotkaliśmy się tutaj dla przyjemności” nie dopuszczam wyników poniżej 90%. Trochę więc pracy o poranku, a potem było już tylko przyjemnie – wręczenie certyfikatu ukończenia kursu. Tak się złożyło, że w tym tygodniu tylko ja byłem kończącym. Reszta grupy tę przyjemność będzie miała dopiero za tydzień.

Od razu po zajęciach czekał nas dziś wyjazd na wycieczkę. Liczną szkolną ekipą odwiedziliśmy Lefkarę. To położona w regionie Larnaki górska wioska znana na całym świecie ze swoich tradycyjnych wyrobów rękodzielniczych – koronkowych haftów i filigranowego srebra.

W tym miejscu musze przyznać, że jeśli do tej pory na Cyprze jedynie Larnaka zrobiła na mnie dobre wrażenie, to tą małą wioską byłem wprost zachwycony. Nie wiem, jak tutaj w sezonie, ale teraz jej niewątpliwym plusem był też prawie że brak innych turystów, dzięki czemu mogliśmy obserwować, jak żyła sobie spokojnie swoim życiem upływającym głównie na wyrabianiu i sprzedaży produktów regionalnych.

W Lefkarze zwiedziliśmy muzeum, które w naszych warunkach nazwaliśmy „izbą regionalną”, gdyż w rzeczy samej składało się ono z odtworzonego domu wiejskiego i rezydencji bogatszej miejscowej rodziny. Mimo, bądźmy szczerzy, ubóstwa ekspozycji warto tam zaglądnąć i zobaczyć historyczne hafty, stroje i wyroby ze srebra.

Kolejnym tradycyjnym punktem turystycznym jest miejscowy kościół. We wnętrzu z nieznanych mi powodów nie wolno robić zdjęć nawet bez flesha (pilnuje tego sympatyczna, około stuletnia staruszka), więc żeby jeszcze pełniej uszczęśliwić zarządców obiektu nie pokażę zdjęć również z zewnątrz.

Nic zresztą straconego, bo autem Lefkary są przede wszystkim jej klimatyczne uliczki przecinające śródziemnomorską zabudowę, pełne bujnej zieleni z akcentami pastelowych kolorów okiennic. Klimat tego magicznego miejsca wysoko w górach wciąga się pełną piersią.

Piątek, piąteczek, piątunio, jak to na ten dzień przystało, był dniem niezwykle miłym, pełnym dobrych wrażeń i doświadczeń, tym jednak tym razem różnił się od tego tradycyjnego tym, że nie zwiastował nadejścia zwykłego weekendu, ale weekend powrotu zaplanowanego na sobotę. I jednak, mimo że tęskno, to trudno żegnać się ze znajomymi ze szkoły oraz z krajem, który przyniósł mi długie dwa tygodnie lepszych i gorszych, ale nowych doświadczeń i wrażeń.

certyfikat
certyfikat
izba pamięci
sufit